Thursday 10 June 2010

Sztokholm

10/06/2010
Byc moze Londyn, byc moze Sztokholm, byc moze Moskwa. Wlasnie siedzimy z Bartkiem w Sztokholmie na kolejnek kawce. Znowu nie ma darmowego internetu. Niby jest 5 roznych bezpzewodowych sieci ale kazda kaze sie logowac i podawac dane karty. Mysl ze dzisiaj bedziemy w sumie w trzech stolicach krajow jest ekscytujaca.
Noc spedzilismy na podlodze lotniska. Stalowe fotele okazaly sie byc zbyt bolesne dla naszych posladkow. Podloga jakims dziwnym cudem byla tez nieco cieplejsza. NIestety nie da sie zaliczyc tej nocy do udanych ze wzgledu na ciagle chalasy. Gdy tak budzilam sie co kilkanascie minut zuwazylam, ze coraz wiecej ludzi szlo w nasze slady. Nad ranem juz prawie cala podloga byla okupowana przez podroznych. Tak mniej wiecej o 4 kiedy znowu sie przebudzilam zobaczylam ze na przeciw siadl sobie starszy mezczyzna przypominajacy do zludzenia cygana z opowiesci o porywaczach ludzi. Wcinal kanapke i caly czas obserowal mnie i Bartka. Jakos przeszla mnie ochota na sen i zaczelo sie czuwanie.
Lotnisko powoli zaczelo budzic sie do zycia. Ludzie, wozki, pracownicy, ze wszystkich stron zaczelo nas otaczac coraz wiecej dzwiekow. Wreszcie ze wzburzona fryzura obudzil sie Bartek. Wygladal jak gwiazda brytyjskiego rocka. Dziki fryz, przekrwione oczka ze zmeczenia. Szybko jednak sie zebralismy i udalismy do kolejnej odprawy. Potem kawka, croissant, goracy kubek i znowu okienko. Tym razem sami sie odprawialismy przy urzadzeniach z dotykowymi ekranami. Wydrukowaly nam karty pokalodwe i naklejki na bagaze. Udalismy sie na strefe bezclowa a stamtad prosto do samolotu. Tym razem lot byl zupelnie inny. Zlecial jak strzala w pozytywnym znaczeniu oczywiscie. Spalismy jak dzieci wiec w sumie pamietam moze 10 minut lotu: pierwsze 5 i ostatnie 5. Gladkie ladowanie i Sztokholm – lotnisko w stylu ikei. Drewniane podlogi, designerskie lampki i foteliki w kawiarenkach. Ludzie rowniez wydaja sie zwracac wieksza uwage na swoj ubior, gdyz kazdy wyglada jak z journala. Byc moze dlatego, ze przewazajaca wiekszosc tubylcow jest wysoka i piekna co powoduje ze cokolwiek by nie ubrali wyglada jakby co dopiero zeszli z wybiegu.
Jeszcze tylko pol godzinki i zbierac sie bedziemy na kolejny lot. Tym razem do wlasciwego startu naszej podrozy – Moskwy.

No comments:

Post a Comment